Artykuły, Jazda torowa
Track day – fakty i mity
W tym artykule chciałbym poruszyć kilka mitów, krążących w sieci i wśród motocyklistów na temat imprez torowych. Rozmawiając z osobami, które nie miały wcześniej do czynienia z tą formą doskonalenia techniki jazdy, często spotykam się z opiniami, które nie są do końca prawdziwe a jednocześnie rodzą lęk lub najzwyczajniej zniechęcają takie osoby przed wybraniem się na pierwszy track day. Oto kilka z nich…
„Jazda na torze jest bardziej niebezpieczna od jazdy po ulicy.”
Przyznam, że to stwierdzenie bywa najbardziej kontrowersyjne i od tego może zacznę swoje przemyślenia. Tor wyścigowy jak sama nazwa wskazuje to obiekt przygotowany z zamysłem organizacji wyścigów. Jedną z głównych funkcji jaką musi spełniać i o jaką musi zadbać konstruktor, żeby został dopuszczony do użytku to funkcja bezpieczeństwa. Infrastruktura jest przygotowana w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko utraty zdrowia czy życia. Osobiście nie słyszałem jeszcze o śmiertelnym wypadku podczas amatorskich treningów na torze, natomiast informacje o drogowych wypadkach motocyklowych ze skutkiem śmiertelnym można usłyszeć w mediach średnio raz w tygodniu. Przykładowo w 2013 roku na drogach zginęło 253 motocyklistów. Z raportu wynika, że lista przyczyn wypadków jest bardzo długa natomiast moim zdaniem kilka czynników łączy dużą cześć tych zdarzeń i są to głównie braki w technice jazdy, a tym samym nieznajomość limitów przyczepności i drogi hamowania oraz ogólna nieznajomość możliwości swojego motocykla. Trening na torze pozwala w bezpiecznych warunkach odkryć potencjał swojej maszyny, a w konsekwencji pozwala również na lepsze wykorzystanie go w kryzysowych sytuacjach na drodze.
„Track day to wyścigi. Nie chcę się ścigać.”
Kolejne dosyć często spotykane stwierdzenie, które mija się z rzeczywistością (bynajmniej częściowo). Kto powiedział cokolwiek o wyścigach? Większość ludzi słysząc „tor wyścigowy” myśli „wyścigi”. Track day to głównie treningi. W niektórych przypadkach (w zależności od toru i organizatora) zakończone są wyścigiem, w którym uczestnictwo nie jest obowiązkowe. Społeczność track dayowa jest zróżnicowana i można ją podzielić na kilka grup:
1. Osoby, które przyjeżdżają pojeździć rekreacyjnie, bo lubią tak spędzać czas.
2. Osoby, które przyjeżdżają z zamiarem poprawy swoich umiejętności w zakresie techniki jazdy motocyklem i nie zależy im na wyniku jaki osiągną oraz osoby, które odkryły, że tor to lepsze miejsce do nauki składania się w zakręty, schodzenia na kolano czy ostrego hamowania, ale jazda wyścigowa nie jest ich głównym celem.
3. Osoby, które uwielbiają naginać prawa fizyki na drogach publicznych i doszły do wniosku, że sposób doskonalenia jazdy sportowej i rywalizacji obowiązujący na torze również im odpowiada, a zarazem jest bezpieczniejszy, więc od czasu do czasu uczestniczą w takich eventach.
4. Osoby, które uwielbiają taki rodzaj spędzania wolnego czasu, poszły krok dalej i przebudowały swój obecny motocykl na track bike lub zakupiły osobną maszynę, z której zbudowały torówkę. Ich całe życie najczęściej podporządkowane i ściśle związane jest z amatorskim ściganiem i większość zarobionych pieniędzy wkładają w swoją maszynę, a większość urlopu przeznaczają na wyjazdy torowe. Pasjonaci, dla których pojęcie zdrowego rozsądku w tym obszarze jest mocno zamazane lub całkiem traci znaczenie.
Zgodnie z tym co możesz przeczytać powyżej, nie każda impreza torowa to wyścigi i nie każdy ich uczestnik jest zawodnikiem. Z uwagi na zróżnicowanie poziomu uczestników oraz celu w jakim przyjeżdżają z pewnością znajdziesz grupę osób do której będziesz mógł się podpiąć. Nie miej więc obaw, że twoje umiejętności okażą się niewystarczające, bo głównym powodem uczestnictwa w track dayach jest właśnie ich doskonalenie.
„Mój motocykl jest za słaby, za stary. Poza tym nie jest sportowy”
Twój motocykl NIE jest ani za słaby, ani za stary. Moc, typ, ani wiek motocykla nie ma tutaj większego znaczenia. Wszystkie motocykle prócz crossowych i cruiserów nadadzą się na track day. Miałem okazje już spotkać gości na takich krowach jak seryjne BMW R1200GS, którzy kręcili najlepsze czasy w swojej grupie, jednocześnie miażdżąc 20 wylalanych torówek – TO JEST DOPIERO SZACUN! Nawet 20’sto letni motocykl będzie ok. pod warunkiem, że jest dobrze przygotowany technicznie i możesz mi wierzyć lub nie, ale objeżdżając takim wiekowym sprzętem nowe sporty, zdobędziesz sobie większe uznanie i poczujesz większą satysfakcje niż gdybyś zrobił to torową salonówką z osprzętem za 50 tys. PLN’ów. Jeżeli dysponujesz czterosuwem o pojemnośći 250 ccm lub mniej to wybieraj po prostu mniejsze tory, a przy okazji zaoszczędzisz trochę pieniędzy, bo zazwyczaj uczestnictwo w track dayu na mniejszym torze jest o wiele tańsze. Możesz wybrać jeden z Polskich torów takich jak niedawno zbudowany Tor Jastrząb czy Tor Kartingowy Stary Kisielin.
„Boje się o swój sprzęt.”
Nie wykluczone, że na torze zaliczysz szlifa, ale to samo może mieć miejsce na drodze (z kilkoma groźniejszymi konsekwencjami). Głównym powodem crashów na torze jest szarżowanie i latanie wyraźnie ponad własne możliwości. Jeżeli czujesz, że masz pełną kontrolę nad motocyklem i prędkościami jakimi się poruszasz to zmniejszasz ryzyko do minimum. Zdecydowanie większą wypadkowość na torze można przypisać stałym bywalcom, którzy walczą o wynik i latają na limicie. Jeżeli to twoja pierwsza wyprawa na tor i jeżeli nie jesteś kaskaderem to ewentualna gleba prawdopodobnie skończy się zaledwie przerysowaną owiewką, złamanym setem, klamką lub lusterkiem (o ile nie odkręciłeś go dzień wcześniej) i masz zarazem pewność, że ani Ty ani twój sprzęt nie trafi w wysoki krawężnik, przystanek, barierkę, ani pod nadjeżdżający z przeciwka samochód co mogłoby spowodować dużo większe uszkodzenia.
„Nie czuję się na siłach, bo jeżdżę od niedawna.”
Jeżeli masz wątpliwości lub niska samoocena własnych umiejętności odciąga Cię od wybrania się na tor, być może powinieneś dać sobie jeszcze trochę czasu, ale gwarantuje Ci, że jeżeli potrafisz pokonać serie zakrętów na drodze to na torze też sobie poradzisz. Uczestnictwo w pierwszym track dayu dla każdego jest dość silnym doznaniem i u większośći osób budzi nerwowość i lęk. Zapewniam Cie jednak, że jest to wyłącznie lęk przed nieznanym. Po zaklimatyzowaniu się na padoku nie będziesz chciał wracać do domu. Jeżeli jednak nadal masz wątpliwości to możesz wybrać się na dowolną imprezę torową w roli obserwatora. Większość organizatorów nie ma nic przeciwko widowni, a Ty możesz w ten sposób przekonać się o co w tym wszystkim chodzi i poczuć wspaniałą, niepowtarzalną atmosferę panującą na torze, a następnym razem zabrać ze sobą swoje dwa koła.
Zgadzam się w autorem tekstu w 100%
Ja jestem bardziej za Track Day’ami samochodowymi ale zasada zarówno w jednym jak i drugim przypadku jest taka sama czyli doskonalenie techniki jazdy, trening a przede wszystkim dobra zabawa 😉 .
Lepiej robić to na zamkniętym torze czy lotnisku niż na drodze publicznej, gdzie skutki ewentualnego nie opanowania maszyny na drodze publicznej mogą być duże a nawet tragiczne.